Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 188 –

szyła. Wyobraź sobie, że zbudowaliśmy sobie szałas i położyliśmy przed nim zabitego bawołu w nadziei, iż tygrysy znęcą się do niego podczas nocy.
Tygrys nie dał na siebie długo czekać, znęcony zapachem świeżego mięsa.
Na nieszczęście również przybiegło za węchem padliny 200—300 szakali, z tego to powstał ten koncert, który chyba i do ciebie doleciał.
— A tak, słyszałem — odpowiedział Cypryan — przypuszczałem nawet, że dany był na cześć moją.
— Otóż nie, dzielny przyjacielu — zawołał Barthes — brzmiał on na cześć zabitego bawołu, tam w dolinie, która się otwiera po prawej stronie.
Z nastaniem dnia z olbrzymiego przeżuwacza zostały tylko kości. Pokażę ci je, ładny to preparat anatomiczny! Pokażę ci również mego tygrysa, najpiękniejsze zwierzę, jakie upolowałem dotąd w Afryce. Skórę już zdjąłem z niego i powiesiłem na drzewie do suszenia.
— W jakim zaś celu tak dziwnie się przebrałeś? — zapytał go Cypryan.
— Jak ci już mówiłem używają tego przebrania kafrowie, bo struś jest bardzo pierzchliwym i nie łatwo daje się podejść.