Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myśli, gdy tymczasem niedźwiedzie okrążyły wzgórek, na którym spoczywał okręt, i znalazły się po przeciwnéj jego stronie. Wówczas Ludwik zbiegł szybko z lodowca, na którym siedział ukryty, i podszedł, czołgając się, ku statkowi; w téj chwili niedźwiedzie szarpały płótno, pokrywające pokład, i przez wydarte otwory wdziérały się do wnętrza. Ludwikowi przyszła myśl dania strzału, któryby zbudził baczność osady, ale opuścił ręce... bo czyliż jego towarzysze, wybiegłszy na pokład bez żadnego uzbrojenia, nie zostaliby w jednéj chwili rozszarpani przez te straszne zwierzęta? A nic nie świadczyło, iż wiedzą oni o grożącém niebezpieczeństwie.