Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak, jak zostawili. Pokazało się że niespodziane wyniesienie, a raczéj podwyższenie okrętu nie wyrządziło mu żadnéj szkody i że jego silny korpus dzielnie się oparł naciskowi lodów. Wróżyło to bezpieczne przezimowanie, a jakkolwiek pora była nadzwyczaj surową, można ją było przecież na statku, dobrze zabezpieczonym, znosić jako tako. Gdy przyjdą roztopy, nietrudno będzie statek stoczyć po pochyłéj płaszczyźnie, aby go puścić na otwarte morze.
Ale i tu zła wieść zachmurzyła czoło Jana Cornbutte i jego towarzyszy. Podczas burzy skład żywności, zbudowany na płaszczyźnie lodowéj, uległ zupełnemu zniszczeniu; zapasy, które tam zachowano, przepadły i nie można było ocalić ich nawet w najmniejszéj cząstce. Gdy się ta wieść rozeszła, Ludwik Cornbutte obejrzał starannie składy okrętowe, aby przyjść do dokładnego wyobrażenia o zapasach, które im na statku pozostały.
Pora roztopów przypadnie prawdopodobnie dopiéro w maju, co znaczy że wówczas zaledwie statek będzie mógł wydostać się z przystani. Jeszcze więc pięć miesięcy trzeba będzie przepędzić śród tych okropnych lodowisk, a przez ten czas