Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ztąd o mil sześćdziesiąt; trzeba jaknajprędzéj puścić się ku niemu.
— Uczynimy to, skoro Cortrois powróci — wtrącił Nouquet. — Będzież się on dopiéro radował!
Smutne milczenie było jedyną na razie odpowiedzią, ale Penellan uznał za stosowne zawiadomić Ludwika i Nouqueta o opłakanym losie biédnego Cortrois, który umarł z zimna.
— Moi przyjaciele — rzekł potém poczciwy Bretończyk — czuję że powietrze się tutaj ociepla. Czy macie jeszcze zapasy drzewa i żywności?
— Mamy. Co do zapasów drzewa, to palimy szczątki ze statku Frooërn
Norwegski ten statek burza zapędziła na północ, o cztérdzieści mil od miejsca dotychczasowego pobytu rozbitków. Tam burza i nadpływające lody rozbiły ten okręt, a marynarze zebrali jego szczątki i zbudowali sobie z nich siedzibę na południowym brzegu wyspy Shannon.
Rozbitkowie przybyli tu w liczbie pięciu: Ludwik Cornbutte, Cortrois, Nouquet, Jocki i Herming. Co do reszty osady rozbitego statku, to