Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego długiego szeregu granitowych schodów. Poczem ruszyli dalej.
Wkrótce owiało ich świeże powietrze. Kropelki wody osuszone przez waporyzację nie błyszczały więcej po ścianach. Zakopcone światło pochodni bladło coraz bardziej. Pochodnia, którą niósł Nab zagasła zupełnie, i nie chcąc błądzić wśród grubych ciemności, trzeba się było spieszyć.
To też właśnie uczyniono, i przed samą prawie czwartą, w chwili gdy z koleji zagasła pochodnia marynarza, Cyrus Smith z towarzyszami swoimi stanęli u otworu odpływowego kanału.