Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rza idącego brzegiem, płynął prosto z wodą. Brzeg był bardzo urwisty, nie było niebezpieczeństwa ażeby spław osiadł na mieliźnie a mniej więcej we dwie godziny później przybił do ujścia rzeki, o kilka kroków od „dymników“.