Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wejść czem prędzej w posiadanie bogactw nagromadzonych na okręcie i złożyć takowe w bezpiecznem miejscu.
Wejście do wnętrza okrętu było teraz łatwe. Woda wciąż opadała, a po spodniej części pokładu, która u wywróconego teraz statku stanowiła część wierzchnią, można było chodzić wygodnie. W kilku miejscach tylko załamał go balast składający się z ciężkich brył stopionego żelaza. Słychać było szmer wody wciskającej się przez szczeliny w pudle okrętowem.
Cyrus Smith z towarzyszami swymi, z siekierami w rękach, postępowali po wpół załamanym pokładzie. Był on cały zawalony rozmaitego rodzaju skrzyniami, a ponieważ skrzynie te bardzo krótki czas tylko zostawały we wodzie, łatwo zatem być mogło, że woda nie popsuła jeszcze zawartych w nich przedmiotów.
Pracowano więc nad tem, by cały ten ładunek złożyć w miejscu bezpiecznem. Woda miała dopiero za kilka godzin powrócić i z tych kilku godzin zrobiono jak najlepszy użytek. Ayrton z Pencroffem przeciągnęli przez dziurę w pudle okrętowem blok, na którym wyciągali do góry beczułki i skrzynie. Pakowano je do czółna i odwożono natychmiast na brzeg. Brano zaś bez różnicy wszystko, odkładając na później przebrakowanie znalezionych rzeczy.
Bądź co bądź przekonali się osadnicy wkrótce ku wielkiemu swojemu zadowoleniu, że okręt posiadał ładunek złożony z najrozmaitszych artykułów, narzędzi, utworów rękodzielniczych i