Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Daremne usiłowania.

Liczne skrzynie z solonem mięsem, sucharami, mąką, herbatą, kawą, warzywem i krupami — oraz baryłki z winem, piwem i wódkami, zająwszy znaczny obszar na tarasie, uspokoiły nas w kwestyi pożywienia, które stanowczo mogło wystarczyć jeszcze dla wszystkich co najmniej na ośmnaście miesięcy. Jedynie brak wody słodkiej mógł nam dokuczyć, tę bowiem straciliśmy przez rozbicie zawierających ją baryłek, ustawionych na pokładzie.
W każdym innym razie, strata podobna byłaby nad wyraz dokuczliwą i nie do powetowania, nam wszakże wyjątkowo brak ten nie miał zbytnio dać się we znaki, zważywszy ilość wszelkich innych napoi, oraz ważną okoliczność, że woda morska przechodząc ze stanu płynnego w stały, uwalnia się od wszelkich soli które zawiera, a które dla organizmu ludzkiego są niezdrowe. Dzięki więc temu warunkowi mieliśmy możność każdej chwili zaopatrzyć się w dostateczną jej ilość. Szczególniej zaś dobrą, słodką wodę, nietylko do gotowania ale i do picia, otrzymać można z wyższych odłamów gór lodowych, które utworzyły się nad poziomem morza z deszczów i wilgoci atmosferycznej. Kryształowo czysty, z lekkiem zielonkawem zabarwieniem, lód taki odróżnia się od całej masy lodowca. I jakkolwiek właśnie góra na której spoczęliśmy,