Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 145 —

dny sposób poznania prawdy, przyznaj to pan sam, panie Jeorling!
— W zasadzie tak jest rzeczywiście — potwierdziłem. — Zapominasz jednak bosmanie, że kapitan Len Guy nie w takim celu, nie dla poznania bieguna, wybrał się w tę podróż, lecz aby ratować swego brata i jego towarzyszy. Sądzę też, że nie ma innych ambicyi nad to serdeczne pragnienie.
— Rozumiem to, panie Jeorling, rozumiem doskonale! Gdy jednak będziemy już zaledwie o jakie 300 lub 400 mil od bieguna, powiedz pan czy nie byłoby ładnie, przypatrzeć się krańcowi osi, wokoło której ziemia nasza obraca się niby kurczak na rożnie — dowodził bosman, śmiejąc się filuternie.
— Ale czyż warto byłoby narażać się na nowe niebezpieczeństwo, czyż warto posuwać namiętność zdobyczy naukowych, aż do lekceważenia wszystkiego!
— Może tak, może i nie, panie Jeorling! Bo co do mnie, przyznać muszę że pochlebiałoby bardzo mojej dumie marynarza, gdym był dalej, aniżeli wszyscy wielcy podróżnicy przed nami; dalej może, aniżeli ktokolwiekbądź po nas...
— I myślisz, żeby cię to okryło sławą po wszystkie wieki.
— Właśnie! właśnie, panie Jeorling! Gdyby stawiony nam został projekt posunięcia się jeszcze stopni kilka za wyspę Tsalal, nie ja z pewnością tworzyłbym opozycyę...
— Nie zdaje mi się, abyś się doczekał czegoś podobnego...
— Ja też tak sądzę, bo niechno tylko kapitan odnajdzie swych rozbitków, niezawodnie pospieszy zaraz do Anglii.
— I będzie to całkiem naturalne i logiczne. Bo zresztą jeśliby stara służba Halbranu poszła za swym wodzem, gdzieby mu się tylko podobało ją poprowadzić, to nowozaciągnięci nie okazaliby pewno tej gorliwości. Nie zostali bowiem na-

Sfinks lodowy.10