Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




ROZDZIAŁ X.

Z którego wyraźnie przekonamy się, że lepiej handlować na ziemi aniżeli na Galii.




— Do pioruna! sądzę żeśmy się szczęśliwie wyśliznęli! — zawołał kapitan Servadac, gdy niezadowolenie profesora przekonało go, że znikło wszelkie niebezpieczeństwo.
Potem, zwracając się do swych towarzyszy nie mniej od niego zadowolonych, dodał:
— Mówiąc w ogóle, cożeśmy to zrobili? Odbyliśmy prostą podróż po świecie słonecznym, podróż dwuletnią! Ależ na ziemi odbywają się podróże nierównie dłużej trwające! A więc dotąd nie mamy na co uskarżać się, a ponieważ odtąd wszystko pójdzie jak należy, nim upłynie piętnaście miesięcy powrócimy na nasz rodzinny sferoid!
— I znowu ujrzymy Montmartre! dodał Ben-Zuf.
W samej rzeczy, było to wielkiem szczęściem, że Galijczykowie wyszli cało z tych ambarasów. Bo przypuszczając nawet, że pod wpływem Jowisza kometa doznał tylko jedną godzinę