Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
94

— Bardzo dziękuję.
I statystyk Cokburn odszedł nie pożegnawszy mnie wcale.
Fabijan i Corsican przyłączyli się domnie. Fabijan ścisnął mnie tkliwie za rękę.
— Ellen — rzekł mi — Ellen wyzdrowieje! przyszła na chwilę do przytomości! Ah! Bóg jest sprawiedliwy, uzdrowi ją całkiem!
Fabijan mówiąc to, uśmiechał się do przyszłości. Co do kapitana Corsicana, całował mnie bez ceremonii, w gwałtowny sposób.
— Do widzenia, do widzenia — wołał do mnie, siedząc w łódce gdzie już był Fabijan i Ellen pod opieką pani R..., siostry kapitana Mac-Elwin’a, która przybyła na spotkanie brata.
Patrzyłem jak się oddalili. Widząc Ellen’ę pomiędzy Fabijanem i jego siostrą, nie wątpiłem, że przy staraniach, przywiązaniu, i miłości, wyprowadzą tę biedną duszę z obłąkania, którego przyczyną była boleść.
W tej chwili uczułem jak mię ściśnięto za ramię. Poznałem uścisk doktora Dean Pitferg’a.
— No i cóż — rzekł mi — co pan z sobą robisz?
— Ponieważ Great-Eastern stać będzie sto dziewiędziesiąt dwie godzin w Nowym-Yorku, i ponieważ mam na nim prowrócić, więc mam sto dziewiędziesiąt dwie godzin do stracenia w Ameryce. Stanowi to ośm dni, lecz ośm dni dobrze użytych, może wystarczą dla obejrzenia Nowego-Yorku, Hudson’u, doliny Mohawk, jezioro Erie, Nijagary, i całego kraju wysławionego przez Coopera.
— A! pojedziesz pan do Nijagary? zawołał Dean Pitferge. Dalibóg, chciałbym tam jeszcze być, i jeżeli moja propozycyja nie wydaje się panu niedyskretną?... Poczciwy doktór bawił mnie swemi przywidzeniami. Wielce mię zajmował. Był to przewodnik niechcący znaleziony, a do tego przewodnik bardzo rozumny.
— Przystaję odpowiedziałem mu.
W kwadrans później, zebraliśmy się na łódkę, a ogodzinie trzeciej przebywszy Broadway,[1] umieściliśmy się w dwu pokojach hotelu Fifth-Arenne.



  1. Główna ulica Nowego-Yorku.