Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
68

Sztuka drzewa z przodu ginęła pod górami wody, które ją uderzały z lewego boku. W oddaleniu nic nie można było widzieć. Wszystkie oznaki huraganu! O godzinie siódmej burza powstała. Morze stało się okropne. Owe małe pośrednie kołysania się, oznaczające zrównanie wielkich fal, znikły pod naciskiem wiatru. Ocean się wznosił w długie bałwany, których szczyty burzyły się nie do opisania. Z każdą chwilą wysokość fal wzmagała się, Great-Eastern uderzany niemi, z boku kołysał się okropnie.
— Są tylko dwie rzeczy do wyboru, rzekł mi doktór z powagą marynarza. Albo obrócić się wprost ku falom, płynąc z wolną parą albo uciekać, nie opierając się temu wzburzone mu morzu! Lecz kapitan Anderson nie zrobi żadnego z tych dwu obrotów.
— Dla czego? spytałem.
— Ponieważ!... odpowiedział doktór, ponieważ musi się coś wydarzyć!
Odwróciwszy się, spostrzegłem kapitana, podkomendnego i pierwszego inżyniera, zakapturzonych w swe ceratowe ubrania i trzymających się poręczy. Mgła z fal okrywała ich od stóp do głowy. Kapitan uśmiechał się według swego zwyczaju. Podkomendny śmiał się, pokazując swe białe zęby na widok kołyszącego się okrętu kiedy zdawało się, że maszty i kominy się zawalą!
Jednakże to postanowienie ten upór kapitana w walce przeciwko morzu dziwił mnie. O godzinie w pół do ósmej widok oceanu był przerażający. Z przodu bałwany pokrywały okręt okropnie. Patrzałem na ten wzniosły widok, na tę walkę kolosu z falami. Rozumiałem, do pewnego stopnia tę uporczywość „pana, po Bogu“ który nie chciał ustąpić. Lecz zapomniałem, że moc morza jest nieograniczona, i że nic nie zdoła mu się oprzeć, co jest ręką ludzką zrobione! rzeczywiście, chociaż tak silny olbrzym wkrótce musiałby uciekać przed burzą.
Niespodziewanie około godziny ósméj nastąpiło uderzenie. Był to ogromny statek morski, który uderzył okręt z lewej strony z przodu.
— To powiedział mi doktór, — to nie proste popchnięcie, to uderzenie pięścią wtwarz.
Rzeczywiście, uderzenie pięścią skaleczyło nas... kawałki