Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/427

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znaczenia jej kroku. Może w tej chwili dopiero zrozumiał wszystko, a przynajmniej prawie wszystko, co było do zrozumienia — zrozumiał, że pogardzała nim, że pogardzała nim oddawna, że byli pod każdym względem jak ludzie, żyjący na odmiennych planetach, że niema już dla niego żadnej nadziei, że nigdy jej nie było; nawet, że Irena cierpi i zawsze cierpiała, że zasługuje ona na litość.
W tym jednym momencie wzruszenia zaparł się w samym sobie Forsyta — zapomniał o sobie, o swoich interesach, o swojej własności — zdolny był do wszystkiego nieomal; wzniósł się w świetlane sfery czystego ideału bezinteresowności i niepraktyczności.
Ale takie chwile mijają szybko.
I jakgdyby wraz ze łzami, które spłynęły, oczyścił się ze słabości, wstał, zamknął szkatułkę i powoli, z drżeniem nieledwie, zabrał ją z sobą do sąsiedniego pokoju.

ROZDZIAŁ VII.
ZWYCIĘSTWO JUNY

Juna czekała na swoją kolej, wertując co nudniejsze kolumny dzienników rano i wieczorem z wytrwałością, która zrazu zdumiewała starego Jolyona; a kiedy jej kolej nadeszła, uchwyciła się jej z całą właściwą sobie chyżością i uporczywą stanowczością.
Zawsze najmilej wspominać będzie w swojem życiu ów ranek, w którym nareszcie na liście spraw sądowych w odpowiedniej rubryce dziennika „Times“ pod nagłówkiem: Sala XIII. Przewodniczący, sędzia Bentham — znalazła wymieniony proces: „Forsyte contra Bosinney.“
Jak gracz, stawiający ostatni swój pieniądz, gotowa była postawić wszystko na tę kartę; przewidywanie możliwości porażki nie leżało w jej charakterze. Jakiem