Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chania jej woni. Zbudziła się w niej nagła tęsknota za miłością i targała każdym jej nerwem. Stała tak chwilę drżąca, z oczyma nawpół zmrużonemi, trzymając ciągle przy twarzy bladoliljowy nawpół rozkwitły kwiat. Potem rzuciła okiem na zegarek w branzoletce i zaczęła spiesznie iść w kierunku domu, aby się położyć, gdyż była już czwarta, a w południe miała znów objąć dyżur. Ach ta wojna! Była zmęczona. Gdyby się to wszystko już raz skończyło, gdyby już znów wolno było żyć!...
Gdzieś w stronie Twickenham tonął księżyc; gdzieś w stronie Kentish Town słońce wzbijało się w górę, zaturkotały koła, a siedem miljonów śpiących w miljonie domów zbudziło się z rannego snu do tej samej myśli.