Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słońca, i myślała: — Gdybym tylko mogła być codziennie taka zmęczona. — Wtedy czułaby się całkiem dobrze, przestałaby ją gnębić nieokreślona tęsknota i owo uczucie, że znajduje się w dużem pudle z wiekiem zamkniętem, że krąży w niem, jak oszołomiona pszczoła, chora z tęsknoty za ulem w szklance wywróconej dnem do góry; opuściłoby ją wrażenie, że jest tylko napół żywa, że ma jedno skrzydło złamane, że może wzlecieć tylko mały kawałek w górę, a potem musi znowu opaść na ziemię.
Spała tej nocy, jak zabita. Praca następnego dnia była jednak prawdziwą męką, a trzeciego dnia wiodło jej się niewiele lepiej. Za to z końcem tygodnia opuściło ją zupełnie uczucie zesztywnienia.
W sobotę pogoda była wspaniała, niebo bez chmurki. Pole, na którem pracowała, leżało na zboczu wzgórza. Było to ostatnie pole, jakie pozostało do zżęcia, zarosłe jeszcze najpiękniejszą pszenicą; ciężkie, złote, zwisające kłosy miały rdzawy odcień. Ramiona Noel przywykły już do ciężaru snopów, dłonie do powrósła, przesuwającego się przez nie, póki nie objęło całego snopa tuż poniżej kłosów; następnie trzeba je było związać w węzeł. Nie doznawała już teraz przy tem żadnych nowych Uczuć, była to poprostu miarowa, trochę monotonna praca, z ścisłem zachowaniem wyznaczonego jej miejsca w szeregu; z oddali dolatywał suchy chrzęst kosiarki i głos woźnicy, nawołującego konie na skrętach; co pewien czas przerywała pracę na chwilę, by wyprostować plecy i dać im na chwilę odpocząć, wstrząsem głowy odpędzić muchy, lub ssać palec, obolały od ciągłego zrównywania kłosów. Tak mijały godziny upalne wprawdzie i męczące, napełniające ją jednak milem uczuciem, że przyczynia się do spełnienia dobrego zadania i że praca zbliża się pewnym krokiem ku końcowi. Niezżęty obszar