Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pochylił się nieco ku niej; Leila zapragnęła nagłe wiedzieć, czy wygląda ładnie, leżąc tak, i pożałowała teraz, że się nie przebrała. Zobaczyła, że wzruszył nieznacznie ramionami, najwidoczniej zdziwiony. Nie poznał, że udawała. Jakie miłe były jego rysy — nic w nich nie kryło się niskiego, nieuczciwego, twardego! Otworzyła oczy, które wbrew jej usiłowaniom pełne były dręczącej ją rozpaczy. Ukląkł przy niej, podniósł jej rękę do ust i ukrył w niej usta.
— Jimmy — rzekła łagodnie, — jestem ci strasznym ciężarem. Biedny Jimmy! Nie! Nie udawaj! Wiem, co mówię! — Mój Boże, cóż ja mówię? — pomyślała. — To przecież fatalne. Nie powinnam pigdy!... — Przyciągnęła jego głowę do siebie i przycisnęła ją do piersi. Potem, wyczuwając instynktownie, że sytuacja doszła do momentu najwyższego napięcia, zerwała się szybko z kanapy, pocałowała go w czoło, przeciągnęła się i rzekła ze śmiechem:
— Spałam i śniłam; śniłam, że mnie kochasz. Śmieszne, prawda? Chodź! Mamy ostrygi, ostatni raz w tym sezonie.
Przez cały wieczór zachowywali jaknajwiększą ostrożność, by nie pobudzić się wzajem do wzruszeń i nie dotknąć tematu, któryby mógł doprowadzić do sceny; zdawali sobie snąć oboje sprawę, że stali dziś już raz nad brzegiem przepaści i spojrzeli w jej głąb. Leila mówiła bez ustanku o Afryce.
— Czy nie tęsknisz za słońcem, Jimmy? Czy nie moglibyśmy — czy nie mógłbyś tam pojechać? Ach, czemu się ta przeklęta wojna nie kończy? Oddałabym wszystko, co tu u nas mamy — wszelkie bogactwo, wygodę, kulturę, sztukę, muzykę — oddałabym wszystko za tamtejsze światło i słońce. A ty?
Fort odparł, że czuje to samo, zdając sobie zbyt do-