Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I. NA POZNAŃSKIM PODWÓRKU

Po wielu klęskach i zniszczeniach wojennych, wywędrowałem do Poznańskiego. Wtedy był u nas w Polsce ów Drang nach Osten powszechny i nie pohamowany. Co do mnie, uwieczniła to nawet dziadowska piosenka o „kupowaniu grontu“. Zapisuję ją tu ku wiecznej tych exodusów pamięci:

Ślagon się jedyn zawzion na Galicję,
niby ze rację majom Koalicje:
djabła nam ziemia lwowska, tarnopolska,
grunt Wielkopolska!
Nalał manierkę, ubrał się w pizamę,
pozegnał pieski, ucałował mamę,
i, uciesony, choć ta kraju niezna,
rusył do Gniezna.
Sukał w tabulach, sukał se na mapie,
co za majątek w tamtym kraju złapie,
cy zwie się ładnie, cy tamto i owo -
znolazł PJANOWO!
Mój Boze, jakze pikne jest to imię!
zyć w Pijanowie, cy latem, cy w zimie!
kuzda tam kropla w wódkę się obraca,
nudy nam skraca!
Ale psiajucha nie chcioł Mniemiec pola,
spsedać, ze taka Oberostu wola,
no i Pijanowo odraz skasowali,
az djabli brali!