Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z kwater na front, mogą się cofnąć armje, bo i tak przebąkują już o ofenzywie pruskiej, a wtedy przepadła moja Iza! Izę więc obstawiłem wartą zaufanych ludzi, później przeniosłem do oranżerji i sam z nią spałem, a kiedy i ten schowek wykryto, wprowadziłem ją do pokoju obok mojej sypialni. Na nic! I ten schowek wykryli. Nic nikomu tedy nie mówiąc, pognałem na niej świtem, 5 klm. do Złoczowa. Może tu znajdę tajemne i bezpieczne locum?


VII. ZAMUROWANE KONIE, CHININA I CYNAMON

Jakoż i znalazłem. Przez usłużnych i słono opłaconych żydków, dowiedziałem się, że u jednego starozakonnego kamienicznika, jest ogromna piwnica, o jednem tylko tajnem wejściu od strony mieszkania. W mig zatem przeprowadzam tranzakcję.
— Jakże pan dziedzic, po tak wązkich schodach sprowadzi konia do lochu?!? Uj! to niemożebno...
Dla Izy było wszystko „możebno“, więc w nocy, kołując i klucząc, wprowadziłem ją do kamienicy, następnie spokojnie i gładko do piwnicy, a za nią poszło już ulegle osiem innych koni, najlepszych, wraz z zapasem siana i owsa. Byłem żydków pewny, zbyt ich dobrze płaciłem za faty-