Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




I. OSTROGI

Kiedy zacznie mówić o koniu kawalerzysta — kiedy pisze o nim natchnione poematy taki generał Wieniawa Długoszowski, przyjmujemy to z radością, ale bez ździwienia. Dziwi nas tylko, kiedy słyszymy o koniu, rzeczy wzruszające i mądre, od piechociarza. Jeżeliby wpadła przypadkiem do ręki panu Generałowi Składkowskiemu niniejsza książka, niech mi wybaczy — wyznać jednak muszę, że nic mnie bardziej nie wzruszyło, jak jego, właśnie o koniu, SIWUTKU, wspomnienia niekawaleryjskie:
— Siwutek zabity!!! mój Siwutek zabity! niedawno, w chwili gdy już jechałem z Kowla i byłem niedaleko od niego! Nawet ciała jego nie zobaczę! bo leży tam, gdzieś na skrzyżowaniu dróg pieszczystych, gdzie w tej chwili są moskale. Brzuch jego musi być już rozdęty, jak u tylu koni poległych, które widziałem na wojnie, a nogi, sztywne skurczem pośmiertnym mięśni, sterczą w powietrzu — ech! do cholery jasnej!!! Kochane konisko!...