Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tańczyły i śmiały się na cały głos nieraz dopóźna w nocy, co im też z początku niektórzy za złe brali.
Ale mądre starsze mamy orzekły, iż skoro one tak głośno się śmieją, to znaczy, że są kozy, ale nie robią nic złego.
Mieszkały w tym samym domu, co pani Łucja.
„Kozy” przyjaźniły się z wielu chłopcami, ale przedewszystkiem z dwoma Jankami, z których jeden był brunetem i kochał się w Marji złotowłosej, podczas gdy Janek złotowłosy ubóstwiał Marję czarnobrewą. Obaj byli naprawdę przystojni i zgrabni i mieli bogatych rodziców. Mówiono o tych dwóch parach, iż „z tej mąki może być chleb”. Chłopcy nie mieszkali wprawdzie w tym samym domu, co panienki, ale nie można było powiedzieć, aby przebywali w swych mieszkaniach, bo cały dzień uganiali po świecie ze swemi Marysiami.
Co się tyczy towarzystwa kobiecego, to obie panienki najchętniej przyjaźniły się z córką swego gospodarza, młodą dziewczyną, na którą w rodzinie wołano Etta, co jest zdrobnieniem od Jadwigi, ale którą one nazywały Zolojką, ponieważ słyszały, że inne dziewczęta tak ją nazywają. Co zaś miałoby znaczyć to dziwne imię i od czego pochodzi, o tem nie wiedziały.
Etta była dziewczynką smukłą, kształtną, o regularnej bladej twarzy z jasno niebieskiemi oczami i gąszczu złoto-czerwonych włosów, ujętych w siatkę. Chodziła przeważnie w zielonym sweaterze z malinowym kołnierzem i wyłogami, w krótkiej spódniczce, szczelnie na biodrach opiętej i w „korkach”, to jest chodakach z grubą drewnianą podeszwą, co ją robiło jeszcze wyższą. W wietrzny dzień przewiązywała włosy, uszy i brodę czarnym szalem, który się jej nie podobał, bo był, jak mówiła — bardzo stary. Istotnie, był z bardzo starej i pięknej koronki. Dziewczyna była miła, a tylko usta jej małe, bardzo czerwone i zwykle

14