Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


WUJENKA MARYNIA.


Najciężej pracujący człowiek, o ile mam mówić o swych wujach, to był wuj Ludwik, który też był największym w rodzinie idealistą. Aby zarobić na utrzymanie wszystkich, począwszy od Prababci, a skończywszy na rezydentkach, pracował już nietylko jak wół, ale jak słoń. I tu się ubrał. Mianowicie zabrał się do regulacji Wisły i robót ziemnych.
Czytelnik raczy sobie łaskawie wyobrazić sytuację: — Jeśli się chce regulować rzekę, to przedewszystkiem musi się regulować jej dopływy. Tymczasem rząd austrjacki dopływów tych regulować nie chciał, ponieważ były one popędem dla tartaków, znakomicie wycinających nasze lasy na korzyść utrzymania zniszczonych lasów w Tyrolu. Z drugiej strony rząd rosyjski, mający wówczas drugi brzeg1 Wisły, starał się o to, aby on strategicznie był jak najmniej dostępny. Zatem Wisły ani jej dopływów regulować bynajmniej nie myślał. Rząd austrjacki „prowizorycznie“ roboty regulacyjne przeprowadzał, to znaczy, że przedsiębiorcy, składającemu najniższą ofertę, wypłacał odpowiednio niewystarczającą kwotę. Przedsiębiorca ten,