Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciekawie o to, co się w obozie powstańców dzieje i robi. Naraz u bramy, dzięki Bogu oddalonej znacznie od domu, rozległ się dźwięk dzwonka — ten brutalny, bezceremonialny, pewny siebie, policyjny dźwięk. Wszyscy zrozumieli natychmiast, w czem rzecz, skutkiem czego obaj chłopcy porwali płaszcze i czapki i natychmiast dali przez parkan nura do sąsiednich ogrodów, w domu zaś nagwałt zaczęto przygotowywać się do przyjęcia rewizji. Dziadek przechowywał jako pamiątkę po ojcu jego mundur z pułku krakusów. Nie było w tem nic złego. Ale przerażone kobiety, bojąc się, aby ten mundur w policji nie wzbudził podejrzeń, schowały go do chlebowego pieca. Rewizja nie znalazła nic i odeszła, ale kiedy zajrzano do pieca, aby mundur wyjąć, nie znaleziono tam również nic, bo właśnie tego dnia pieczono chleb i mundur zetlał doszczętnie. Tak więc ta piękna i rzadka pamiątka przepadła, a pozostał tylko krzyż „Virtuti Militari“.
Tyle z opowiadań wiem o Krakowie z 63 roku, ale i ten stary Kraków, który już ja pamiętam, był bardzo ciekawy i zasługuje na uwagę. Było to miasto małe, w którem całe życie skupiało się w Rynku i na Plantach. Część ulicy Karmelickiej poza kościołem karmelickim była już prawie za miastem. Tam właśnie dziadek miał posiadłość, którą cała