Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiem czego policja trzymała roznosicieli gazet w karbach. To teraz ustało i denerwujące okrzyki malców wydatnie potęgowały turkot dorożek i porykiwanie uganiających ulicami samochodów. Nienaturalny był też ruch przechodniów na ulicach, przechodniów krążących wciąż po chodnikach lub też oblepiających je zbitą, czarną masą. Takie zacieki ludzkie tworzyły się koło kolumny Mickiewicza, na placu Bernardyńskim naprzeciw gmachu komendy korpusnej i na „Kopytkowem“, gdzie krzyżuje się kilka ważnych arterji miasta, niedaleko dworca kolejowego. Te miejsca były zawsze oblepione mrowiem ludzkiem.
Wraz z mobilizacją wojskową zmobilizował się także i lwowski półświatek, który, nie pomijając nawet pospolitego w całem znaczeniu tego słowa ruszenia najstarszych klas, tryumfująco wypłynął na ulice, dając widowisko z przeróżnych fantastycznych strojów i kapeluszów w iście wojennym stylu. O ile ludziom przyzwoitym nie wolno było bez przepustek wychodzić na miasto, o tyle nie było takiej pory dnia i nocy, w którejby te damy nie okupowały najgłówniejszych ulic i kawiarń. Dziwne i niepojęte braterstwo panowała między niemi i oficerami austrjackimi. Nieraz późną nocą widywałem dyżurnych oficerów austrjackich stojących przed gmachem komendy korpusnej i gawędzących półgłosem i poufale z temi nocnemi motylami.
Wojska i wozów było coraz więcej. „Trainy“, jak gdyby istotnie nie mogły sobie gdzieindziej znaleźć miejsca, godzinami, ba, całemi dniami stały na głównych ulicach i placach, które też zmieniały się w zarzucone słomą i końskim nawozem śmietniska. Olbrzymie chmury pyłu wzbijały się w powietrze, tak, iż oddychać było trudno. Ponieważ policja lwowska była wojskowa, skutkiem tego stójkowych powołano do szeregów a na ich miejsce posłano żandarmów, którzy patrolując po dwóch, śledzili za szpiegami i zdrajcami, ale nie zwracali najmniejszej uwagi na panujący na ulicach nieporządek. Stróżów nie doglądał nikt, zamiatał, kto chciał.
Wszystko się rosprzęgało. Tramwaje zaczynały kursować coraz dziwaczniej, nareszcie ruch tramwajowy ustał zupełnie. Trudno opisać przygnębiające wrażenie, jakie to powstrzymanie ruchu wywarło na ludności miasta. Prawda, że ta ludność już była zdenerwowana i przygotowana na ewakuację miasta przez Austrjaków, ale właśnie dlatego wrażliwość jej była bardzo pobudzona. Kiedy tramwaje stanęły, zdawało się, jak gdyby wszelkie życie w mieście zamarło, jak gdyby urwały się ostatnie nici komunikacyjne, jak gdyby miastu wy-