Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzież znowu! Ani słowa! — oburzył się młody.
— Przecie to dziecko!
— Rozumie się! Ja też nic! Prosiłbym tylko, gdyby było można... i gdyby pan uważał za stosowne — czasem o jakieś dobre słówko za mną... A ja do pana napiszę!
— Dobrze, panie, dobrze!
Starszy pan przyciągnął ku sobie głowę poety i pocałował go w czoło.

KONIEC.