Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Helena, bogatą, piękną, w kwiecie wieku, której dzieci uczę już od lat i której świętej pamięci mężowi zawdzięczamy oboje nasze dzisiejsze szczęście?
Słowo „szczęście44 dziwnie brzmiało w jego ustach.
Śnieżkowa poruszyła się na krześle, chciała coś odpowiedzieć; w tej chwili zapukał ktoś do drzwi.
— Czy można?
— Doktór Bryl.... — muszę się ubrać.
Śnieżkowa wybiegła do drugiego pokoju.
Śnieżko podszedł ku drzwiom.
— Sługa doktora... proszę dalej...
— Nie będę państwu przeszkadzał? Znudziło mi się już w mojem kawalerskiem mieszkaniu.
— Bardzo nam będzie miło... może wódeczki? Doktór się zapewne wytrząsł na wozie... Cóż nowego?
— Nic nadzwyczajnego. Tyfus nagminny w Żegocinie.
Już i w Żegocinie? Słyszałem, że w Słonem! W ręce pańskie.
— To się przecież nie da ograniczyć — mówił Bryl, biorąc kieliszek z ręki Śnieżki. — Jestem przekonany, że bylejaki cudotwórca-szarlatan więcejby tam pomógł odemnie, boby przynajmniej może kogoś ubawił. Naturalnie, woła się wójta, wydaje się odpowiednie rozporządzenia... Ale ci ludzie rozpo-