Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— My — huknął Stefan. My! — zabrzmiały wraz z nim głosy Tarzana, Miśka, Zygmunta i wszystkich „Orłów”. My! — dołączyli się pozostali, z początku niepewnie, potem z przekonaniem, wśród nich, zażenowani nieco, Pakoszcz i Rąbiel.
— Siatkę drucianą na ogrodzenie już mamy.
— A nie mówiłem! — pisnął ów syn technika, który tę wiadomość swego czasu zdobył i, nie wiadomo skąd, znowu się tu znalazł.
— Jest też zgoda Magistratu na takie wykorzystanie placu — potwierdził Hubert — i obietnica Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet, ze jeśli my zaczniemy, to te Panie pomogą zebrać grosze na urządzenie.
— Tartak brzeziński da może drzewo.
— Mój ojciec napewno ofiaruje tablicę z napisem — zgłosił się „Modelski i Syn, zakład malarski, jak nazywano chudego Wicka z „Wilków.
Zaszumiało. Mówili jedni przez drugich, jedni się entuzjazmowali, drugich przekonywano; pytano o różne rzeczy Stefana, Tarzana, brzdąc z II-ej przechwalał się, że on się wszystkiego domyślał. Jednak Hubert uciął gadaninę.
— Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, jak trudna to impreza. Trzeba zniwelować teren, wykopać doły pod słupy ogrodzenia, zrobić drabinki i urzą-