Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieją, że praca nie wszędzie jeszcze zastygła, więc może i oni dotrą do niej, wszystkich zaś nastroiła na wysoki ton szacunku dla tych, którzy się tam mozolili, pragnienia współudziału w ich twórczości.
Wtem usłyszeli nagłe wołanie Michała, który przed chwilą oddalił się nieco:
— Hallo! patrzcie: sygnały!
Zerwali się, lecz nie widzieli nic, oślepli w ciemności od wpatrywania się w płomienie. A Michał gorączkował się:
— O, tam, światło! S.O.S.! wołają ratunku!
Gdy źrenice przystosowały się, ujrzeli: zdała, gdzie szosa michałowska przedziera się przez las na Porońcu, snop światła reflektorowego zapalał się i gasł, rzucając długie smugi na dach chmur: trzy krótkie, trzy długie.
Już biegli, w biegu łącząc się w zastępy i nasłuchując głosu przywódców. Chłopcy Stacha rwali przodem, Hubert ze swoimi przyzostał. Sygnały zmieniły się. Było to teraz wyraźnie hasło do depeszy znakami Morse’a. Za chwilę zaczęła się depesza. „M” — sylabizowali, biegnąc, —o—s—t— „mostek”! czytali dalej — „pod autem zawalił się”.
W biegu Hubert rozdzielał Rozkazy: — Orły na budowę po żerdzie, Zbych do izby po apteczkę i po-