Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po wyrazie oczu jego widać było, że ich zupełnie nie poznał.
Jedynym zamiarem Inki było w pierwszej chwili zgłosić się do niego i prosić go, aby je odwiózł do Zakładu. Nie mogła jednak nigdy iść prostą drogą do celu, gdy można było trafić do niego labiryntem. Wciągnęła w siebie głęboko oddech i ku przerażeniu Ludki zaszyła się w labirynt.
— Pan jest Wawrzyniec K. Gilroy? — zapytała, dygając. — Przyszłam pana szukać.
— Widzę! — odpowiedział pan Wawrzyniec K. Gilroy sucho. — A kiedyście mnie wreszcie znalazły, powiedzcie, czego chcecie?
— Ja chcieć wróżyć panu. — Inka zręcznie wpadła w gwarę, którą wraz z Ludką posługiwała się w szkole zeszłego wieczoru. — Pan da mi srebrny pieniążek — ja przepowiedzieć przyszłość.
Sytuacja ta nie przypadła Ludce bynajmniej do gustu, ale Ludka była zawsze wierną towarzyszką.
— Piękna przyszłość — podnieciła Inkę. — Wysoka młoda dama. Bardzo piękna.
— Naprawdę bardzo piękna.