Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ścieżce wysypanej żwirem. Był to „groom“, młody człowiek z szkarłatną twarzą i otwartemi ustami. Stanął i zaczął automatycznie kiwać głową. Inka spojrzała za siebie z pewnem zaniepokojeniem. Obawiała się, czy przyjaciel jej nie będzie miał przez nią jakich nieprzyjemności. Może, zabawianie we włoskim ogrodzie zbiegłych z zakładu panienek było wbrew przepisom.
„Groom“ gapił się wciąż i kiwał głupkowato głową, aż wreszcie towarzysz jej wstał i spojrzał mu w twarz.
— No? — zapytał dość ostro. — Czego chcesz?
— Przepraszam bardzo, ale przyszła depesza, a Ryszard powiedział, że to może być ważne i kazał mi pana poszukać.
Główny ogrodnik wziął depeszę, przebiegł ją oczyma, na odwrotnej stronie napisał odpowiedź wyjętym z kieszeni oprawnym w złoto ołówkiem i odprawił służącego krótkiem skinieniem głowy. Koperta, w której przyniesiono depeszę, upadła na stół i leżała tak, że adres był widoczny. Inka nieznacznie zerknęła na adres i kiedy poznała całą prawdę, ukryła twarz w oparciu jednego z kamiennych foteli i wybuchnęła śmiechem. Towarzysz jej patrzył na nią przez chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć, wreszcie i on się roześmiał.