Strona:Jarema.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

częło się roić w ładnéj główce. Ale matka przerwawała te marzenia:
— Tego dnia właśnie po raz pierwszy ujrzałam nieboszczyka — mówiła, jakby do myśli swoich. — Któżby był przewidział, że szczęście moje, które mi wtedy całą duszę upoiło, będzie tak krótkie i tak boleśnie się zakończy?...
Po chwili milczenia mówiła daléj:
— Za rok pobraliśmy siei wyjechaliśmy w Tarnowskie. Jeszcze się nie ocknęłam ze szczęścia, gdy straszne widmo stanęło przedemną i na zawsze świat mi zakryło!... O, ja dzisiaj nic nie widzę, nic, prócz téj nocy okropnéj, gdy dom palił się nad moją głową, a u nóg moich leżał twój ojciec bez duszy!...
— Mamo! — krzyknęła córka i objęła matkę rękoma, wiedząc, ile cierpi przy tych wspomnieniach.
Ale matka była dzisiaj mężniejszą. Jakaś myśl, błoga podtrzymywała wątłe jéj siły.
— Jakbym dziś na to wszystko patrzyła! — mówiła daléj.v W koło palącego się dworu stały tłumy ludu... Ale cyt — dodała, wychylając się z altanki — tam widzę idzie już kochany nasz proboszcz. Cieszę się, że w tym dniu coś dobrego uczynię dla ludu. Właśnie będziemy z proboszczem radzili o szkółce wiejskiéj.
— O szkółce? — zawołała córka z zadziwieniem.
— Cóż cię tak zadziwia, Jadwisiu? — zapytała matka.
— A jużcić zadziwia mnie, mameczko — odparła Jadwiga — że mamusia tyle robi dla tych ludzi.
Rzekłsz y to, zakryła twarz rękoma i płakać zaczęła.