Strona:Janusz Korczak - Prawo dziecka do szacunku.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

urażać. Krosty i wrzody więcej wymagają starania i cierpliwości.
Lud mówi: gojące ciało; chciałoby się dodać: i dusza.
Ile drobnych zadraśnięć i zarazy w szkole i internacie, ile pokus i natrętnych szeptów; a jakie przelotne i niewinne działanie. Nie obawiajmy się groźnych epidemji, gdzie aura internatu zdrowa, gdzie w powietrzu ozon i światło.
Jak mądrze, zwolna i cudownie odbywa się proces zdrowienia. Ile we krwi, sokach i tkankach kryje się czcigodnych tajemnic. Jak każda zakłócona funkcja i urażony narząd starają się odzyskać równowagę i sprostać zadaniu. Ile cudów we wzroście rośliny i człowieka, w sercu, mózgu, oddechu. Najdrobniejsze wzruszenie czy wysiłek — już mocniej serce łopoce, już tętno żywsze.
Tę samą, moc i trwałość ma duch dziecka. Istnieje równowaga moralna i czujność sumienia. Nieprawda, że dzieci łatwo się zarażają.
Słusznie, późno niestety, pedologja znalazła się w programach szkół. Bez rozumienia harmonji ciała nie można przeniknąć się szacunkiem dla misterjum poprawy.

Partackie rozpoznanie wali na kupę dzieci ruchliwe, ambitne, krytyczne, wszystkie niedogodne a zdrowe i czyste — obok rozżalonych, nadąsanych, nieufnych — zbrukanych, skuszonych, lekkomyślnych, potulnie posłusznych złym wzo-