Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Prezes ministrów wrócił do domu taki zły, że żona bała się nawet zapytać, co się stało. Prezes jadł obiad i nic nie mówił, a dzieci siedziały cichutko, żeby nie oberwać. Prezes ministrów przed obiadem wypijał kieliszek wódki, a podczas obiadu pił tylko wino. A dziś wino odepchnął i wypił pięć kieliszków wódki.
— Mój mężu — zaczęła żona nieśmiało, żeby go więcej nie rozgniewać — widzę, że znów miałeś zmartwienie w pałacu. Zmarnujesz zdrowie z tem wszystkiem.
— To coś niesłychanego — wybuchnął wreszcie prezes ministrów. — Ty wiesz, co robi Maciuś?
Ministrowa głęboko westchnęła.
— Ty wiesz, co robi Maciuś? Maciuś jedzie w gości do kró–la lu–do–żer–ców. Rozumiesz? Do najdzikszych murzynów z całej Afryki. Tam jeszcze żaden z białych królów nie był. Rozumiesz? Jego tam zjedzą. Z pewnością go zjedzą. Jestem w rozpaczy.
— Mój mężu, czy niema sposobu, żeby mu odradzić?
— Owszem, jak chcesz to odradzaj, bo ja drugi raz w kozie siedzieć nie myślę. Uparty jest i lekkomyślny.