Strona:Janusz Korczak - Bankructwo małego Dżeka.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

panie z innych oddziałów. Tak było ładnie, kiedy ich oddział wychodził, a każdy trzyma torebkę. I na ulicy oglądają, co kto ma. I ludzie się patrzą, co się stało. A niektórzy na ulicy zaraz grają na organkach. Fil nawet ustawił pięć par chłopców, grał marsza wojennego, a oni tak szli przez korytarz i po schodach. A z innych oddziałów im zazdrościli. A przed bramą szkoły stała kupa dzieciaków. Bo już wiedzieli, co będzie, więc przyszli na spotkanie. A jeden mały braciszek Dżona zaraz zaczął dmuchać w balonik z gwizdałką, a Adams powiedział: »ty nie umiesz«. I tak mocno nadmuchał, że balonik pękł, i chłopiec zaczął płakać. Aż Adams obiecał Dżonowi, że odkupi. A teraz 31 grudnia znów wszyscy przyjdą do szkoły, Dżek wyda powinszowania na laurkach. Dżek kupi różową wstążeczkę, każdą laurkę zwinie w trąbkę i przewiąże różową wstążeczką, to będzie ładniej. Tak właśnie poradziła Edith. Właściwie nie poradziła, tylko powiedziała, że ich laurki nie będą przewiązane różową wstążeczką; ale ona się postara. Dżek postanowił zrobić niespodziankę i za darmo do każdej laurki doda wstążeczkę do przewiązania. Tylko czy dać i tym, którzy jeszcze za laurki nie zapłacili? Bo jedenaścioro (Dżek ma zapisane, kto) nie zwrócili po cencie. Jeżeli mieli pieniądze na fantową loterję i torebki, powinni byli zwrócić, jeżeli są winni.
Rodzice uważnie wysłuchali opowiadania Dżeka. A potem ojciec powiedział:
— Widzę, mój Dżeku, że rzemieślnikiem nie będziesz. To nie szkodzi. Bo ja od najmłodszych lat