Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wsiadać! — rozkazał wreszcie nauczyciel.
Dzieci poczęły się tłoczyć, każde z nich chciało zająć pierwsze miejsce.
— Ach, moja sukienka! — jęknęła Anielka.
— Chodź, podsadzę cię na wóz, — rzekł nauczyciel. — Ale się dzisiaj pięknie ubrałaś! Czy wszyscy już są?
— Tak! — zawołali uczniowie.
— Więc możemy jechać.
Konie ruszyły z miejsca; dzyń, dzyń, dzyń dźwięczały dzwoneczki, a dzieci wydawały coraz głośniejsze okrzyki.
Niebo było ciemno-błękitne. Za wysokim lasem ukazała się tarcza wschodzącego słońca. Wznosiło się ono ponad doliną, rozpraszając mroki i śląc do każdego zakątka blask swych złocistych promieni.
— Hop, hop! — wołały dzieci, gdy blask słoneczny spoczął na ich główkach, — hop, hop!
Dzwoneczki dźwięczały wesoło i połyskiwały w słońcu, niby szczere złoto.
— Szczęśliwej podróży! — wołali pracujący w polu ludzie, powiewając chustkami.
Jakiś wieśniak stał na drabinie, zrywając wiśnie z drzewka.
— Wysiądźcie na chwilę, to wam dam