Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jedeń za drugim. Anielka przystanęła na chwilę, spoglądając wgłąb rzeki. Raz, przed wielu laty udało jej się złowić żywą rybę. Bez wędki, ot tak poprostu rękami. Chciałabym jeszcze kiedyś spróbować! szepnęła tęsknie, idąc dalej.
Gdy zapukała do drzwi chaty grubego szewca, z wnętrza usłyszała przyciszony głos:
— Proszę wejść.
A potem nagle okrzyk radosny:
— Ach, Anielciu, przyszłaś! — Magdzia podniosła się z ławki przy piecu. — Jestem sama, matka poszła do sąsiadów, — dodała szeptem. — Ciągle na ciebie czekałam, Anielciu. Chodź, usiądź tu przy mnie blisko... Zaniosłaś sznur do fabryki? A nikt nie wiedział, Anielciu? Napewno nie?
Oczy Magdzi miały taki wyraz błagalny, że Anielka mimowoli potrząsnęła głową.
— O, jaka ja jestem teraz szczęśliwa! — zawołała Magdzia. — Nigdy, nigdy już nic nie zabiorę do domu... Ale słuchaj, nie powiesz o tem nikomu na świecie, Anielciu. Nie powiesz nawet, gdy będziesz dorosła. Przyrzeknij.
Magdzia usiadła znowu na ławce i przymknęła oczy.
— Dziękuję ci serdecznie, Anielciu, — wyszeptała po chwili. — Będę zawsze twoją przyjaciółką... Teraz już napewno szybko wyzdrowieję. Jestem jeszcze tylko zmęczona... taka zmęczona... Pomyśl, Anielciu, dzisiaj mój prawdziwy ojciec znowu przysłał list z Ameryki. Ma przyjechać na wiosnę i zabrać mnie z sobą. Będę jechała przez duże morze i wszystko zobaczę. Na wiosnę, gdy