Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

laleczki z waty, przykryte jedwabną kołderką. Magdzia nie posiadała się z radości. Wczoraj dopiero Anielka podarowała jej swoją najpiękniejszą lalkę. Była i ona na chrzcinach, przykryta również kołderką z kawałka jedwabiu. Wyglądała cudownie! Z trudem odczytał Stefek kilka zdań z Pisma Świętego. Zapalono dwie świeczki na prowizorycznym ołtarzu. Anielka usiadła na stołku ze swą mandoliną. Przecież na chrzcinach także można śpiewać!
— Daję ci imię Barbara, tobie Regina, a tobie Rozalja, — kończył Stefek przemowę, spryskując wodą białe milczące laleczki.
— Nie płacz, — uspokajała chrzestna matka małą Basiunię z waty, — śpij, śpij!
I Basiunia nie płakała, a trzy matki chrzestne w wysokich czepcach poczęły śpiewać. Anielka uderzyła przytem w struny swojej mandoliny. Ponieważ pieśni tej grać jeszcze nie umiała, więc uderzała zwyczajnie, to w tę, to znów w inną strunę, co jej sprawiało wielką przyjemność.
— Ale świetnie już grasz, — dziwiły się dziewczynki.
— Jabym się także chciała uczyć grać na mandolinie, — wyszeptała ze smutkiem Magdzia. — To tak pięknie brzmi!
Anielka musiała znów zacząć od początku, a po skończonej pieśni laleczki położono spać.
— Teraz będziemy jedli! — zawołały dziewczynki. — Zdejmiemy te czepki.
— A co tam wisi na ścianie? — zdziwiła się Basia.
— To obręcz od krynoliny babci, — odparła