Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dowidzenia, Gaduło! Ach! Ach! Spoźnimy się!
Niby spłoszone ptaszęta, dzieciaki poszybowały przez łąkę.
— Zegar fabryczny spóźnia się o pięć minut, — wyszeptała zadyszana Basia. — Zobaczycie, że przyjdziemy w samą porę. Możemy iść wolniej.
Istotnie, miała słuszność. Przed bramą stali jeszcze ostatni maruderzy, którzy ze zdziwieniem poczęli się przyglądać Anielce. Czyż z takiemi włosami chciała wejść do fabryki?
— Ach, twoje włosy! — zawołała nagle Basia, a Jakób Brzózka zaśmiał się głośno.
W dzikim, zawrotnym tańcu wirowały loki Anielki dookoła czoła. Nie, czegoś podobnego jeszcze nikt w fabryce nie widział. Anielka przelękła się. Co robić? Wejść w tej fryzurze? Nie wolno!...
Zbliżyła się do niej blada, szczupła dziewczynka.
— Nazywam się Magdzia, — rzekła. — Mogę ci pożyczyć na dzisiaj swój grzebyk. Moje włosy łatwo związać wstążką. Weź go, proszę!
Anielka nie miała czasu zdziwić się, ani też zastanowić.
— Dziękuję serdecznie, — wyszeptała, wzięła grzebień i dostrzegła, że szare oczy, iskrzące się w bladej twarzyczce dziewczynki zabłysły radością. Radość ta udzieliła się również Anielce.
— Pracujemy w jednej sali, — szeptała Magdzia, gdy wspinały się po schodach. — Już nieraz cię widziałam.