Strona:Jan Zacharyasiewicz - Przy Morskiem Oku.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   37   —

szczurów staje się własnością przytułku dla dzieci moralnie za niedbanych.
Gdy pani Adela to wszystko odczytała, krzyknęła na Leonię.
— Patrz, zawołała cała czerwona ze złości, co ta waryatka zrobiła! Była całe życie waryatką i taką umrze!
Leonia podjęła list i zaczęła czytać. Niezwykła treść listu podrażniła ją widocznie. Czerwone pręgi wystąpiły na jej twarz, brwi podniosły się do góry.
Po niejakim czasie zaczęła się uspokajać.
— Jakże o tem panu Alfredowi powiedzieć, wołała pani Aneta, może wcale nic nie mówić, tylko ślub przyspieszyć?
— Przeciwnie, odpowiedziała Leonia, trzeba mu natychmiast o wszystkiem powiedzieć.
Gotów się przestraszyć i odstąpić.
— Lepiej, że to zrobi prędzej niż później.
— Ja mu tego nie powiem.
— Ja się z nim rozmówię.
Nadszedł pan Alfred. Zaraz po przywitaniu, wyszła pani Aneta do swego pokoju a Leonia, wziąwszy list proboszcza do ręki, rzekła:
— Muszę na dzień dobry przywitać pana niedobrą nowiną. Niech pan przeczyta.
Pan Alfred wziął list i zaczął go czytać. Czoło jego marszczyło się, usta zacinały. Zbladł, a wyraz przykry przebiegł po tej bladej twarzy.
Po chwili zaczęła się ta twarz rozjaśniać i zwykły spokój a nawet i uśmiech zapanował na niej.
— To jest zabawka starej kobiety, zawołał, koncept pod wpływem proboszcza. Nic łatwiejszego jak taki testament zwalić, a raczej obejść, wyprawiwszy drugie demonstracyjne zaręczyny, jeżeli nie przy Morskiem Oku, to przynajmniej przy Jaszczurowie!
— Wszak urzędowe karty o zaręczynach posłałeś pan i do Jaszczurowa.
Pan Alfred syknął jak wąż.
— I ręczę, że zacny proboszcz, odparł ze złością, włożył tę kartę do testamentu!
— Panie Alfredzie, zaczęła Leonia z powagą, największem nieszczęściem u nas bywają owe rozczarowania poślubne co do