Strona:Jan Siwiński - Katorżnik.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeto mełliśmy po pół korca żyta w zwykłych naszych ludowych żarnach ręcznych.
Był o dwieście kroków od kazamat naszych dom drewniany, czyli raczej szopa, w której we dwa rzędy ustawione były żarna na sześćdziesiąt osób, a w pośrodku był kurytarz dla spaceru dyżurnego podoficera, wojsko mieściło się w przedsionku. Do tego to przybytku, przychodziliśmy co dnia i zastawali już zboże przygotowane, każdy otrzymał wór dwupudowy i rozpoczynała się muzyka. Kto dostał dobre żarna, dobre kamienie, temu jeszcze było półbiedy, ale komu się dostały żarna liche, o ten miał pracę Herkulesową zanim podołał zgiełdać owe dwa pudy. Użyłem wyrazu „zgiełdać“, ponieważ to chyba wyraz najstosowniejszy. Wskutek tego gełdania żarn, powstawał taki jakiś nieokreślony zgierut, stuk i klekotanie jak na łysej górze, gdzie to czarownice odbywają swe dyabelskie harce! Każdy zgięty, zadumany, spocony, każdy się kiwa niby żyd nad pacierzami i obraca i sam się kręci i obraca, ciągle w koło w jedną stronę i na jedną nutę, nie wiem czy może być jaka robota więcej nudna i monotonna!
Osoby starsze wiekiem nie mogły podołać owemu gełdaniu, aleć zato kto pierwej zmełł, ten pomagał drugim i tak szło wszystko w porządku, gdyż w razie niezmielenia przeznaczonego uroku (wymiaru) czekała katałaszka o chlebie i wodzie! Katałaszka jest to więzienie w więzieniu, jest to komórka ciasna, ciemna i nizka, do której się zamyka krnąbrnego, lub nieposłusznego na 24 lub 48 godzin za karę, dając mu na dobę funt chleba i dzbanek wody!
O tej to katałaszce opowiem następującą historyę: Ponieważ kilkakrotnie prosiliśmy miejscowego komendanta, kapitana, aby nam pozwolił ów fatalny kibel stawiać na kurytarzu, nie zaś jak dotąd w stancyi, a to na nic się nie przydało, przeto znalazł się jeden odwa-