Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szybko atoli spostrzegła się, że sama miała minę delikwentki, ocknęła się i usiłowała odegrać rolę, oddawna na ten przypadek ułożoną. Siły nie dopisały. Miała być czułą, miała z macierzyńską tkliwością przytulić sierotę do swego łona. Tadeusz miał widzieć łzy w jej oczach. Nic z tego. Zaledwie zdołała wyjąknąć początek konwencyonalnego frazesu:
— Bardzo mi miło... Zaledwie zdołała zbliżyć usta do czoła młodej dziewczyny. „Był to pocałunek z lodu“ — pisała później Helenka do swoich sióstr w mieście — „pocałunek, który mię przejął dreszczem. Miałam takie uczucie, jak gdyby mię trup całował“.
P. Tadeusz położył koniec tej sytuacyi, gdy wydawszy kilka rozkazów służbie, zaproponował przejście do salonu, z którego drzwi parapetowe prowadziły do ogrodu i zwrócił rozmowę na inny przedmiot.
— Zgorzelski jest tutaj? — zapytał.
— Ach, jest — odparła pani Zamecka znudzonym tonem, odzyskawszy całą władzę nad sobą. — Jest w ogrodzie z Wandą. Podobnoś już nareszcie zdecydował się pomówić z nią stanowczo. Przynajmniej, w przeciągu tygodnia, trzy razy jeździł do miasta w jakichś niby interesach, a dzisiaj prosto z kolei żelaznej pojawił się w Rymiszowie, i ponieważ nie byłam jeszcze ubraną, prosiłam Wandzię, by go przyjęła. Zobaczymy, co z tego będzie, oto idą nasi państwo.
Zapoznano Helenkę z Wandzią i obiecano obydwom niezmiernie wiele przyjemności z tego powodu. Następnie przedstawiono p. Zgorzelskiego, który nie tracąc kontenansu oświadczył, że miał już zaszczyt przedstawić się pannie Grodeckiej sam u państwa Skryptowiczów i natychmiast z największem zajęciem począł wypytywać się o zdrowie p. Karola, p. Karolowej i ich córek. Rozmawiał z wielką wezwą; zapewniał Helenkę, że w Rymiszowie nie będzie żałowała przyjemności miejskich, obiecywał zwrócić jej uwagę na piękności okolicy, a nawet posunął się aż do propozycyi, że będzie ją uczył jeździć konno. P. Tadeusz wy-