Przejdź do zawartości

Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu to przebaczyli — ale z tych którym nigdy nic złego nie robił, nikt mu nie przebaczył. Dosyć, ze zaiskrzyły się oczy szanownej cioci na wzmiankę, że dynastja Tyndakowskich może kiedy nastąpić po Gołuchowskich w prezydjum namiestnictwa, i spojrzała na Władysława okiem pełnej macierzyńskiej miłości. Wszak i ona była Tyndakowską herbu Ślepowron! Dodajmy do tego, że Władysław popieścił czule ulubionego jej Azorka. i że odchodząc, ukłonił się bardzo czule pani Miauczyńskiej, odwiecznej klucznicy ciocinej, a pojmiemy że wpadł w jak największą łaskę. Ciocia po jego odejściu zrobiła uwagę, że „Władzio“ jest bardzo przystojnym chłopcem, a Miauczyńska odpowiedziała na to. że „oko w oko“ podobnym jest do ciotki. Nastąpiło jeszcze parę wizyt, jeszcze parę grzeczności, wyświadczonych pani Miauczyńskiej, a ciocia uchwaliła, „że chłopak, kiedy teraz ma zająć samoistne stanowisko w świecie, potrzebuje się przecież urządzić i oporządzić. W skutek tej uchwały, miał Władzio dostać tysiąc złr. Ale zdarzyło się, że ciocia kazała mu przyjść na herbatę pewnego wieczora, kiedy, go oczekiwano właśnie w innem, także kobiecem, lecz nierównie młodszem towarzystwie. C. k. praktykant konceptowy złożył się tedy, jak scyzoryk i przeprosił ciocię mówiąc, że zrobił sobie votum, pójść jutro do spowiedzi i do ko-