Przejdź do zawartości

Strona:Jan Kasprowicz - Obraz poezji angielskiej T. 4.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Waszego brata Abla nadaremnie
Zwalczało czynu podobnego ciemnie!
Wy, o Niemcowie, na to hańby życie
Z fosforem w oku i flegmą patrzycie!
Ta-ż to Germanja, tak głęboka duchem,
Pełna i nauk i sztuk? Pod obuchem
Rządu dziś tylko spać jej cała wola,
Duszę ma w sobie książkowego mola!
Z warg pusta rzecz wam o wolności płynie,
O konstytucji prawicie przy winie.
Wasza przysięga zgnieść jarzmo tyrana
Przy bachanaljach bywa wyczerpana,
Przy marnych śpiewkach i cygarach... Nieba!
Czyż Przezorności młota dziś nie trzeba,
By rozbić ciężki ołów w waszej głowie
Metafizyczno-mistycznej? Któż powie,
Że ten sam ucisk, który Polskę grzebie,
W grób też nie zepchnie, Germanjo, i ciebie?...

Patrz! Kiedy Polak, Francji awangarda,
Przykucnął, kiedy jego ręka twarda
Wystawia dzidę, ona się odwraca
Od opuszczonych przyjaciół: jej praca
Głaskać niedźwiedzia, co na patrjotów
Mięso tak czyha! Kupry! handel gotów,
Nędzny, sromotny! Wypoczynek krótki,
Umierających klątwy, jęki, smutki
Tych, co kochali, co służyli wiernie,
A dziś za ufność takie mają ciernie!...
O wy Francuzi! Wy! Umarłych groby
Dziś oskarżają te wasze sposoby!
Liśćmi wawrzynów uwieńczone czoła,
Piersi gwiazdami okryte dokoła,