Przejdź do zawartości

Strona:Jan Kasprowicz - Obraz poezji angielskiej T. 4.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie patrz na moją śmierć, ty świadku
Skonów bez tchu i miary.
Może, mogilne dla cię pienie
Szepczące wargi, to ich drżenie
Nie są dla twego oka!
Całunem mi Przyrody tonie,
Mój zewłok Noc w swe mroki wchłonie,
Królewska Noc głęboka.

Duch mój powróci k’temu właśnie,
Który mu dał te blaski;
Ale ty nie myśl, że on zgaśnie,
Gdy braknie twojej łaski.
On będzie żył i jaśniał dalej
Ogniem, co tobą się nie pali,
A którym on obdarza,
On, co w zwycięstwa jasnej dobie
Na przemożonym stanął grobie,
Skąd Śmierć uciekła wraża.

Idź więc! Na świata dziś ruinie
Ja dzięki Niemu stoję,
Największą gorycz chłoną ninie,
Jak nigdy, usta moje.
Idź, powiedz Nocy, co cię kryje,
Że tu ostatni Adam żyje
Śród cmentarnego łanu,
Że nie istnieją takie siły,
By nieśmiertelność w nim zabiły
I jego ufność w Panu.“


DO POLSKI.

Chocia-m już widział, Polsko, miecz w twej dłoni,
Wstań, Nieśmiertelna! Jeszcze raz do broni!