Strona:Jan Chęciński - Beczka pacierzy.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiecznego życia chleb przyjęła w skrusze,
I namaszczenie, co pokrzepia dusze;
Lecz, kiedy kapłan, poważnie a bratnio,
Chciał ją umocnić na drogę ostatnią,
Gdy włożył radość, jaką Bóg nam chowa
Po zgonie, — stara przerwała w te słowa:
— „Wiem ci, że Stwórca dobrym niebo daje,
A w piekło wtrąca potępioną zgraję;
Lecz dobrodzieju, nie troszcie się o to,
Mnie on wieczystą nie skarze sromotą,
Już ja oddawna myślałam o niebie;
Już, aby zyskać w niem kącik dla siebie,
Zmówiłam liczbę pacierzy nie marną,
Za każdy, kładłam w beczkę grochu ziarno,
Spójrzcie w nią, toć mi ziarneczek tych siła
Dość tam uczciwe miejsce okupiła,
Toć nie napróżno z ust człeka wybieży,
Czubata beczka najsłodszych pacierzy!”


XIV.

Gdy to mówiła w ufności prostaczèj
Ksiądz, abo pewny, że chora majaczy,
Wzrokiem izdebkę okalał po trochu,