Przejdź do zawartości

Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stała przed nim nieruchoma, jakby wrosła w ziemię, nie wierząc widocznie, że dobrze słyszała.
— Prawdali to? Odtrącasz mnie znowu jak wtedy? Mam odejść?
Skinął głową i podszedł do drzwi, otwierając je na rozcież i zginając się w dworskim ukłonie.
— Dziękuję ci, Najjaśniejsza, za zaszczyt, jaki wyrządziłaś mi dostojną obecnością!
— Urągasz mi! — krzyknęła.
On ukłon ponowił i ręką wskazywał otwarte podwoje.
Syknęła jak żmija.
— Idę już. Jutro ty pójdziesz w śmierć!
Ruszył ramionami.
— O śmierci i życiu rozstrzyga Bóg. Stanie się ze mną, co On rozkaże!

XVII.

Sesja w najświętszej obecności miała pozór uroczysty, ale spokojny. Władca zasiadł na tronie pod złocistym baldachimem, dokoła stołu, okrytego purpurowym aksamitem, zajęli miejsca członkowie Rady. Referował Finkelbaum. W zwięzłym rzeczowym wywodzie nakreślił obraz stosunków panujących w różnych częściach światowego państwa. W Andaluzji proletarjat wymordował władze, zarzucając, że są kopją rządów burżuazyjnych. W Lyonie i Roubaix ustanowiono komunę.