Przejdź do zawartości

Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powiedział sobie i innem okiem począł patrzeć na tych ludzi, których dotąd uważał za rodzaj archeologicznego okazu.
Powitał też przyjaźnie swego gościa, pytając skwapliwie, czy niema wieści o jego siostrze, bo i to jeszcze było wspólną cechą chrześcijan katakumbowych i ich współwyznawców z ostatnich czasów, że jedni i drudzy utrzymywali ścisłą łączność z oddalonymi braćmi, tymi, zwłaszcza, którzy znajdowali się w niebezpieczeństwie.
Ksiądz przynosił dobre wieści. Edyta wraz z obu towarzyszami była w Rzymie. Dotarła tam nie bez przygód, ale szczęśliwie. Przywołał ją do siebie papież i otoczył swą opieką. Jej towarzysze wstąpili do szeregów chrześcijańskich legij, gromadzących się w coraz znaczniejszych zastępach na północnych granicach Stanów Italskich, któremi rządzi dziś faktycznie Piotr II, choć nominalnie władzę zachowuje oligarchiczna Rada Dziesięciu. Ze wszech stron lądem i morzem do tych dzielnych ochotników przekrada się moc młodzieży, żądnej przystroić pierś w godło Konstantyna. Dość już jej dla odparcia wroga od południowych stoków Alp: jeszcze trochę, a hufce te będą mogły stawić czoło Gesnarehowi na zdobytych już przezeń terenach.
— Tymczasem jednak — zauważył Stratford; — jutro może już u nas pocznie się lać krew wasza strumieniami, a jam już niemocny jej powstrzymać!