Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mach niegdyś dymnych i sadzą okrytych, jak chaty dzikich; wprowadził się z nimi do mieszkań na północy ów niewypowiedziany urok wesołego ogniska domowego. Przedtem dziura w dachu dla wypuszczania dymu, oraz dół na środku podłogi na drewka, zamykający się pokrywą na głos dzwonu wieczornego lub za nadejściem nocy, były jedynymi sposobami ogrzewania, oczywiście bardzo grubymi i niedostatecznymi.
Choć nie bez zaciętego oporu ze strony duchowieństwa, ludzie zaczęli myśleć, że zarazy nie są karami boskiemi, zsyłanemi przez Boga na ludzi za wykroczenia religijne, ale fizycznemi następstwami brudów i nędzy; że najwłaściwszym sposobem zapobieżenia im są nie modlitwy do świętych, ale zaprowadzenie czystości osób i miast. Tak straszny był swąd na ulicach Paryża, że w dwunastym wieku uznano za rzecz konieczną je wybrukować. Jakoż natychmiast ustały dysenterye i gorączki; miasto stanęło pod względem sanitarnym na stopie miast maurytańskich w Hiszpanii, które brukowano już przed kilku wiekami. W tak przyozdobionej stolicy zakazano trzymać świnie, co niepomału oburzyło mnichów opactwa ś. Antoniego, którzy się domagali, aby maciory mogły się przechadzać gdzie zechcą; więc rząd musiał ustąpić, żądał tylko, aby poprzyczepiano dzwoneczki do szyi nierogacizny. Król Filip, syn Ludwika Otyłego, zabity był przez konia, który się potknął