Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
279
11. LIPCA

zebrany, w całej swéj naiwnéj rozmaitości strojów i twarzy, przy domie Ilkiewicza, gdzie muzyka grająca, u wywieszonéj chorągwi jakiegoś widowiska, gromadziła, co żyło, w okolicy. Tu w Kościele, ten sam tłum zmniejszony wprawdzie o wiele, niedostatkiem tych, co inną wiarę wyznają, powtóre mi się przedstawił. Jest to cecha i piętno Odessy, że w niéj nie ma większości żadnéj, pierwiastki doskonale i w równych częściach pomięszane; a wszyscy zdają się być równie swoi i miejscowi.
Rossjanie, którzy step i hadżi-bejską przystań zajęli po Tatarach, są tu zapewne jako gospodarze w największéj liczbie; w ruchu jednak ulicznym i w fizjognomji miasta, nie widać téj ich większości. I oni tu jeszcze jak goście, tak nie dawno tę ziemię zajęli, i krótko jeszcze przebywali na niéj.
Ten niedostatek autochtonów, gdyż Tatarów, ostatnich stepu panów, nié ma tu i śladu najmniejszego w ludności, daje całemu krajowi a szczególniéj Odessie odrębną postać. Wszystkich gościnnie zaprasza ta ziemia, ciśnie się téż i Wschód i Zachód; a z po-