Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   39   —

żądacie? Oto stoję przed wami gotów na męczeństwo — — »Bumagi social-rewolucyjnego komitetu!« — Jestem przyjacielem porządku — odpowiedziałem. Nie zrozumieli widocznie, zaczęli szukać. Szukali w kątach i po strychach, w kufrach i szafach, aż dobrali się do mej biblioteki, pełnej białych kruków.
— Do tej szafki w kancelaryi?
— Do tej samej. Białe kruki z natury swej są rzadkie, nie może ich być tysiącami. Mam kolekcyę, z której czerpię ukojenie w ciężkich życia chwilach. Tu mi Sokrates mówi przez Platona, tu grzmi Skarga swem słowem proroczem, tu mi na lutni kwili Syrokomla...
— Jakżeż to, panie Narcyzie? zacząłeś strażnikom czytać wyjątki?
— Nie bluźnij! Milczałem. — A to co? — rzekł strażnik, otwierając ksiegę in quarto. — »Prawda ruska« — odrzekłem — dzieło naukowe. — Nu, my to dzieło konfiskujem. — Niech wam służy — odpowiedziałem z boleścią, bo księga jest niezmiernej rzadkości. Po opukaniu murów, oderwaniu części podłogi, siepacze opuścili mnie nareszcie, wracając do Erebu, skąd są rodem.
— I na tem się skończyło?
— A no tak — prawda ruska się znalazła, ale łyżki srebrne zginęły.
Potoczył wzrokiem uroczystym po słuchaczach, którzy odpowiedzieli głośnym śmiechem. Rad z tego wyniku, Podolski nie rozprężył jednak tragicznych fałdów swej maski, gotów do opowiadania nowych dziwów.
Ale Pucewicz i Rajecki szukali powiadomień o obławie na wilki w puszczy Szymańskiej, do której jechali. Wielu mężczyzn tutaj zebranych wybierało się również na tę obławę, ogłoszoną przez nadleśnictwo rządowe. Poszły wici przez kilka powiatów, nawet do sąsiednich gubernii; każdy, kto miał strzelbę i ochotę, mógł podążyć do Szymańc na pogrom wilków, których kilka podobno gniazd trapiło okolicę.
Michał i Stanisław nie mogli się lepiej udać po informacye, jak do obecnego tutaj pana Benedykta Talmonta, łowczego z Tyszkiewiczowskich lasów, który także dążył na obławę.
Był to mąż ogromnego wzrostu i rozrostu, sławny siłacz, jednak łagodnego animuszu; świadomy swej mocy, nieproporcyonalnej do powszedniości, podawał na powitanie rękę, nie zaciskając dłoni, niby drewniany obuszek. Chociaż oblekł dzisiaj swą postać w czarne sukno,