Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   422   —

nietylko zamykają uszy na wyraźne nakazy polskiego dobra, ale zagnani w konsekwencje swych złych robót, zawzięci w pysze utrzymania swej nieautentycznej reputacji olbrzymów twórczych, trzymają się zaciekle schizmy narodowej, okrzyczanej za jedyną wiarę przyszłości. I plami się Polska zaciekami zgnilizny, którą Popsuje uparcie nazywają rumieńcami zdrowia.“
„W swych katakumbach antychrystycznych — już i na powierzchni ziemi obiecanej, Judeo-Polski, pysznią się Żydzi, że ich odwieczna religja nienawiści nie zachwiała się, święcą najwyższe od początku świata tryumfy; cieszą się z głupoty polskich gojów, którzy „tolerują“ ewangelję Marxa, a ich samych, wrogów wszelkiego plemienia niesemickiego, dopuścili do równości praw obywatelskich na terenie ich najgęstszej osiadłości...“

Zapisane karty rzucił Sworski do szuflady stołu, przy którym pisał, bo usłyszał zgrzyt klucza we drzwiach i kochany rytm kroków Zofji, powracającej z miasta. Niebawem stanęła tuż przed nim i zbadawszy wzrokiem jego twarz podnieconą, a zarazem niby pokorną, zapytała:
— Pisałeś?
— Pisałem — odrzekł z uśmiechem starego dziecka przychwytanego na zakazanym uczynku.
— I znowu tak gorzko? okrutnie? — Znowu ten pamiętnik?
— Moje spostrzeżenia i uwagi są pamiętnikiem wielu dusz polskich...